poniedziałek, 29 lutego 2016

Test na spostrzegawczość

Kiedyś było tak, że jak Ewa rzuciła jakąś uwagę czy słowo, która kompletnie nie miała dla nas sensu,to myśleliśmy sobie: "coś jej się pomieszało". Ale szybko nauczyliśmy się, że jej się NIE MIESZA. Jeśli w danym momencie, oglądając np. książkę o różnych technikach plastycznych, rzuci np. "Disney", to znaczy, że tam jest coś, co jednoznacznie kojarzy się z Disney'em. My możemy tego nie zauważać, ale TO TAM JEST (w tej akurat książce, na jednej z ilustracji przedstawiającej uliczki Paryża, widać plakat filmowy, na którym jest znaczek Disneya).

Zaakceptowaliśmy więc fakt, że nasza córka jest od nas bardziej spostrzegawcza, i jak teraz Ewa powie coś na pozór absurdalnego, my zaczynamy grać w grę - "kto pierwszy znajdzie".

Dzisiaj mała próbka dla naszych Czytelników.

Ewa trzyma w ręku opakowanie od DVD z Kubusiem Puchatkiem. I nagle rzuca hasło: "Miki płynie statkiem!".


Widzicie? Nie? To podpowiedź. Szukajcie tutaj:


Ciągle nie? To przyjrzyjcie się temu malutkiemu hologramowi:)


Mnie odnalezienie Mikiego zajęło trochę czasu - również dlatego, że światło było słabe i hologram był mało widoczny. Ale znalazłam! :)

wtorek, 23 lutego 2016

Zawsze

Ewa jest wielką fanką wszelkiego rodzaju piosenek. Oczywiście najlepsze są te z bajek - i te mogą lecieć u nas non stop przez cały dzień. Ostatnio zawzięłam się i pozgrywałam piosenki ze wszystkich dvd (a mamy już sporą kolekcję - głównie dzięki Dziadkowi Grzegorzowi i Cioci Joli), które wpadły mi w ręce. Mamy więc kolekcję ponad stu piosenek - głównie z długometrażowych filmów Disneya, ale też z Klubu Przyjaciół Myszki Miki, Lulu, Niedźwiedzia w Dużym Niebieskim Domu czy Tomka.

Wśród ulubionych piosenek Ewy znajdują się kubusiowe mruczanki. Jest ich minimum kilkanaście (łącznie z 4 filmów z Kubusiem Puchatkiem), tak więc przez sporą część dnia wsłuchujemy się w głos Jana Kociniaka w roli Kubusia. To niesamowite, jak czyjś głos może zlać się z bajkową postacią. Jak świetnym trzeba być aktorem, żeby zagrać samym tylko głosem tyle emocji...! Tak, żeby głos przestał już brzmieć w uszach widza jak głos mężczyzny, a stał się po prostu głosem Puchatka.

Piękny sposób na nieśmiertelność.


czwartek, 18 lutego 2016

Nocne rozmowy

Ewa - jak pewnie większość dzieci z zaburzeniami ze spektrum - ma niesamowitą pamięć. Podłapuje różne teksty i rzuca nimi, kiedy najmniej się tego spodziewamy. I mamy wtedy z Dawidem zabawę "skąd ona to wzięła?". Czasami uda nam się wydedukować, skąd dany cytat pochodzi, czasami jednak - pozostaje to słodką tajemnicą naszej córki.

Dzisiaj w nocy - z przyczyn całkowicie dla nas niezrozumiałych (faza księżyca? plamy na słońcu? przebiegunowanie Ziemi?) - Ewa postanowiła zbudzić się gdzieś tak po godzinie pierwszej. Wszelkie próby namówienia jej do spania spełzły na niczym. Próbowaliśmy spać razem, w trójkę, u nas w łóżku. Nie wyszło. Próbowałyśmy - już we dwie - zasnąć u niej w łóżku. Tutaj sukces był połowiczny - zasnęłam tylko ja (i przyznam szczerze, spałoby mi się dużo lepiej, gdyby mnie ktoś co chwilę nie próbował zagadywać). Siku - nie chce. Posmarować dziąseł maścią - nie chce. Pić - nie chce. Gorączki - nie ma. Wreszcie, po jakichś dwóch godzinach kręcenia się w pościeli wstała i kazała włączyć sobie światło. A w ogóle to najchętniej pójść na kanapę i oglądać bajki.

No więc zwlokłam się po raz kolejny, wzięłam poduszkę i idziemy. Jednym okiem odpaliłam bajkę ("Masquin!" - czyt. Zygzak McQueen), zawinęłam się w kołdrę i śpię dalej.

Po jakichś trzydziestu minutach ktoś zapala mi nad głową światło i melduje: "Pić!". No dobra, znowu więc, na autopilocie, idę do kuchni, nalewam picie, serwuję Gwieździe. Wypiła, więc odstawiam szklankę i w przebłysku asertywności gaszę zapalone światło.

"A teraz zapraszamy po przerwie!" - słyszę.

Prawda.

[całą historię opowiadałam Dawidowi gdzieś w okolicach godziny 4 nad ranem. Półprzytomna. Rano pamiętałam jedynie, że Ewa powiedziała w nocy coś śmiesznego - ale co...? :) ]

Katalogi

Odkąd pamiętam, jedną z ulubionych czynności Ewy było przeglądanie różnego rodzaju katalogów. Zaczęło się od słynnego katalogu Ikei, później doszedł katalog z Juli (oba w ilościach hurtowych przywożone przez Dziadka Grzegorza). Na bieżąco - gazetki z Biedronki. Uwielbiane przez Ewę katalogi z artykułami do szkół i przedszkoli, które przywiozła Babcia Ola. Natomiast hitem tych Świąt był katalog z Lego, który wraz z gwiazdkowym prezentem przywieźli Babcia Jadzia i Dziadek Sławek (Babcia Jadzia, znając Ewę, specjalnie poprosiła o niego w sklepie!). Hitem chyba większym, niż sam prezent:) Do kategorii "katalogi" zakwalifikować pewnie można zestawienia książeczek publikowanych przez dane wydawnictwo, które często umieszczane są na okładkach. To jest dla Ewy jeden z najważniejszych elementów danej książki - a z mikroskopijnych zdjęć okładek potrafi wyłuskać postaci, które stoją tam gdzieś na trzecim planie i nikt nigdy nie zwróciłby na nie uwagi:)

Ostatnio przy okazji przeglądania różnego rodzaju katalogów zaczęło pojawiać się u Ewy słowo, którego coraz bardziej się boję.

"Kupimy?"

"Kupimy, KUPIMY, zgoda?!!"



poniedziałek, 15 lutego 2016

Siła argumentów

Jednym z wielu plusów posiadania w domu małego autysty jest to, że tam, gdzie nie da się nic wskórać prośbą, groźbą, podstępem, przekupstwem - tam wiele można zdziałać logicznymi argumentami.

Kładziemy się spać. Dzisiaj kolej Dawida na usypianie, ale wiemy, że znowu może być z tym problem - od jakiegoś czasu Ewa ciągle chciałaby "przytulać z mamusiem". Dawid zaczyna czytać książkę, a ja próbuję się wymknąć.

Ja: "Ewa, a dasz mamie już buziaka?"
Ewa: "Przytulić!"

(mija chwila)

Ja: "Ewa, mogę już iść? Daj buziaka."
Ewa: "Przytulić!" (podkreślone przyciągnięciem mojej głowy do poduszki:))
Ja: "Ale wiesz, mama poszłaby zgrać ci piosenki z bajki o Hefalumpach, żebyś miała na jutro... To co, mogę iść?"
Ewa: "...Tak."
Ja: "To dasz buziaka?"
Ewa: *cmok*

Można? :)

(staram się nie dopuszczać do siebie myśli, że piosenki o Hefalumpach mają jednak wyższy priorytet niż przytulanie z "mamusiem" :))