poniedziałek, 27 maja 2013

Rodzicielskie dylematy

No cóż, wcześniej czy później trzeba było się do tego zabrać. Powoli tworzymy listę POTENCJALNYCH KANDYDATÓW dla Ewy.

Media donoszą, że Księżna Kate urodzi chłopca, trzeba więc brać go pod uwagę. Chociaż nie wiem, w rodzinie królewskiej klimaty bywają różne, no i musiałabym na ślub włożyć kapelusz... nie wiem, nie wiem.

Moim osobistym faworytem jest synek Shakiry i Pique. Nie dosyć, że rodzice ładni, utalentowani, to kibicuje Barcelonie. Chociaż panowie Tatuś i Wujek będą to postrzegać jako minus.

Coś czuję, że ciężko będzie:))

środa, 22 maja 2013

Sposób na niepogodę

Z uwagi na deszczową aurę i zdecydowanie niekorzystny biomet okupujemy z Cytryną kanapę. Od rana. Przykryłyśmy się R-kocykiem. Cytryna preferuje pozycję "na brzuchu", ja natomiast - "na wznak" lub "na boku". Staramy się nie wyłazić spod kocyka. Liczymy, że Tatuś niedługo wróci, bo  zapasy zaczynają nam się kończyć...:)

poniedziałek, 20 maja 2013

Hipnoza

Cytryna zaczyna kumać. A konkretniej nawet nie kumać, ale widzieć cokolwiek i się tym interesować. Uwielbia patrzeć w jasne okno, robi śmieszne miny, jak nosi się ją po mieszkaniu i nagle z jasnego wchodzi się do ciemnego pokoju (albo odwrotnie). Interesuje się karuzelą od Praciota, słucha melodyjki i obserwuje przesuwające się samochodziki (minus jest jednak taki, że raz na jakiś czas trzeba jej tę karuzelę nakręcić:)). Podekscytowani sukcesem karuzeli znad łóżeczka zamontowaliśmy też drugą karuzelę przy kołysce, nieco inną, bo wyposażoną również w migotające lampki i na baterię (nie trzeba nakręcać!). Mam jednak poważne wątpliwości co do tych światełek. Mój rzadko-używany-do-czegoś-innego-niż-ogarnianie-niemowlaka mózg podpowiada mi, że światełka migotają z zaprogramowaną częstotliwością i hipnotyzują Cytrynę. Jeśli za kilkanaście lat zginiemy we śnie zamordowani przez córkę siekierą, to już wiem dlaczego:) (kołyska od Dziadków:))

czwartek, 2 maja 2013

Wtorkowa wycieczka:)

We wtorek pojechałyśmy z Cytryną na drugą wizytę u lekarza. Zaliczyłyśmy pierwszą podróż samochodem tylko we dwie - trochę rozryczałyśmy się w domu, ale jak tylko włożyłam ją do fotelika i zaczęłam nim bujać, to Ewa poszła w kimę i spała całą drogę. Oczywiście sprawdziła się stara zasada pod tytułem: "jak musisz się zgubić, to bądź pewna, że wylądujesz na Pradze". To nic, że zmierzałyśmy w kierunku Woli:) Na szczęście Cytryna wtedy spała, nie dane było jej więc zobaczyć, jakim debilem topograficznym jest jej matka:) Co ciekawe, nie zgubiłam się później ani razu (a czas skalkulowany miałam na dwa zgubienia, więc byłam jedno do przodu i na miejsce dojechałyśmy przed czasem)

W Blue City (gdzie miałyśmy wizytę) spotkałyśmy się z Tatą. Całe szczęście, bo nawigacja po tym centrum handlowym jest pewnie trudniejsza niż po Warszawie. 

Pani Doktor stwierdziła, że Cytryna jest zdrowa, piękna i w ogóle idealna:) Cytryna natomiast zdobyła bonusa: "obsikać przewijak u lekarza" i "zrobić kupę na przewijak u lekarza". Nasza ambitna córka celowała oczywiście swoimi sikami i kupą bezpośrednio w Panią Doktor, ale ta się nie dała. Lata doświadczeń wyrobiły u niej najwyraźniej niezły refleks. Może my też się kiedyś nauczymy? ;))