wtorek, 7 kwietnia 2015

Świątecznie

Z okazji Świąt postanowiłam zrobić coś, co dzieje się u nas niezwykle rzadko (i to nie przez moje lenistwo, ale raczej z powodu diety, na której jest Ewa) - upiec ciasto:) Moja córka ma od jakiegoś czasu fazę na "pomaganie", a raczej na szperanie po wszystkich zakamarkach, do których uda jej się dostać, tak więc dosyć szybko postanowiła przyłączyć się do mnie w kuchni. Przytargała sobie krzesło (jakiś czas temu popełniłam błąd taktyczny i pokazałam jej, że tak można - teraz ciąga to krzesło do kuchni średnio trzy razy dziennie) i stanęła koło mnie przy blacie. I "piecze"...:)

Dla mnie pieczenie świątecznych ciast to przede wszystkim... możliwość wylizania wszystkich łyżek, mieszadeł i misek, które zostają po całym tym procesie. Pokazałam więc Ewie, że na łyżce jest "coś dobrego" - a że jest łasa na słodycze (bo rzadko je dostaje), więc szybciutko załapała, co i jak:) Po przelaniu masy do formy podaję jej więc też miskę, i pokazuję, jak to można palcem poradzić sobie z wyskrobywaniem resztek ze ścianek i dna. Co zrobiła moja bystra córeczka? Wzięła łyżkę i próbowała podłączyć się bezpośrednio do formy z ciastem, które czekało na nagrzewający się piekarnik:) No co się będzie resztkami zadowalać? :)