środa, 17 sierpnia 2016

O konikach polnych

Wieczór, ustalamy z Ewą, jaką bajkę chce oglądać.

Ewa: To może... O konikach polnych!
Dawid: No ale o konikach polnych już oglądaliśmy ostatnio. Dwa razy z rzędu.
Ewa: O konikach polnych.
Dawid: No ale wczoraj było o konikach. Może coś innego?
Ewa: O konikach polnych.
Dawid: To może "Zaplątani"
Ewa: "Spójrz, spadł ostatni liść!" (cytat z bajki... o konikach polnych)
Dawid: To może "Auta"?
Ewa: "Umieram! Umieram!" (kolejny cytat z bajki o konikach polnych:))
Dawid: To może "Alladyn"?
Ewa: Może... (jest nadzieja, jest nadzieja!!!) Może... O konikach polnych!

Uparta jest, nie ma co.

Dla wyjaśnienia, bo pewnie nie wiecie, co to jest za film "o konikach polnych" (aczkolwiek gdybyście spędzili z Ewą więcej czasu, to z pewnością byście wiedzieli - przy czym przez "wiedzieć" rozumiem: znać tytuł, imiona bohaterów, autora muzyki, teksty piosenek - o ile występują, a także garść wybranych cytatów). Otóż to, co wg Ewy jest "filmem o konikach polnych", reszta świata kojarzy jako "Dawno temu w trawie".

Dla tych, którzy nie są zaznajomieni z fabułą (aczkolwiek, jakbyście spędzili z Ewą więcej czasu, to byście byli:)) - film jest disneyowską intepretacją starej bajki o mrówkach i koniku polnych. Główny bohater, mrówka-wynalazca, przez przypadek niszczy zapasy, które mają być przeznaczone na haracz dla koników polnych. Reszta filmu to najpierw próby odkręcenia katastrofy, a później - szukanie sposobów na to, jak by się tu oprawcom postawić.

Ogólnie rzecz biorąc - koniki polne w całej tej historii jednak nie są pozytywnymi bohaterami:)


Staramy się nie zastanawiać za bardzo, dlaczego Ewa właśnie tak postanowiła nazwać ten film.

Trochę nam to też przypomina taką scenę z How I Met Your Mother, w której Barney tłumaczył, że Karate Kid to nie jest ten dzieciak, który trenował z Panem Miyagi, ale ten drugi, ten, który był mistrzem.

Obejrzeliśmy kolejny raz "bajkę o konikach polnych", pełni nadziei, że na jakiś czas będzie spokój.

Nadzieja skończyła się następnego dnia, gdzieś w okolicach godziny piątej rano, kiedy to zostaliśmy obudzeni radosnym: "Spójrz! Spadł ostatni liść!", wykrzyczanym do ucha...:)