wtorek, 31 maja 2016

Henio

Pewnego dnia przyniosłam do domu siatkę z zakupami. Siatka była efektem moich wojaży po sklepach, mających na celu uzupełnienie braków w naszej letniej garderobie (a które skończyły się jak zwykle, czyli zakupami w rozmiarze 104).

Ewa dopadła mnie już przy drzwiach i zajrzała do torby.

"Henio!" - zawołała.

"Jaki Henio?!" - mruknęłam do siebie pod nosem, Ewa natomiast w tym momencie miała go już na głowie. Kapelutek, który kupiłam, bo tak pociesznie uśmiechał się do mnie z wieszaka. Do celów praktycznych kupiłam również normalną, materiałową czapkę, zakładając, że kapelutek nie przypadnie Gwieździe do gustu.

Dzisiaj nawet nie pamiętam, jakiego koloru jest tamta czapka - Ewa nigdy jej nie założyła. Po co, skoro jest Henio?

Próbowaliśmy z Dawidem dociec, skąd wzięło się to imię. Ewa póki co na ten temat milczy. Henio to Henio, po prostu. Nasze prywatne dochodzenie wykazało, że jedyny "Henio", jakiego Ewa może znać, to "Henio Tulistworek" z jednej z piosenek dziecięcych, które czasami u nas lecą. Ale Ewa nigdy nie oglądała bajki, z której ta piosenka pochodzi, więc nie wie, jak tamten Henio wygląda. Co więcej, googlaliśmy tę bajkę i tamten nijak do naszego Henia nie jest podobny...

Czwartkowe przedpołudnie spędziliśmy na placu zabaw przy AWF. Siedzimy sobie na kocyku rozłożonym na trawie i obserwujemy Gwiazdę.

Ja: "Śmisznie wygląda z tym Heniem na głowie. Tylko czemu założyła go tył naprzód?"
Dawid: "No jak to czemu, to przecież oczywiste. Żeby mieć oczy z tyłu głowy."