środa, 24 września 2014

Smyranie

Od kilku dni Ewie znowu dokuczają zęby, więc proces zasypiania nieco nam się pokomplikował. Zazwyczaj wystarczy włożyć ją do łóżeczka, wręczyć Kłapoucha i włączyć kołysanki - ostatnio jednak niezbędna jest również obecność któregoś z nas, przynajmniej na chwilę, zanim Gwiazda wyciszy się i zacznie odpływać.

Wczoraj wkładam ją więc do łóżeczka, przykrywam kołderką (nie licząc zbytnio na to, że kołderka wytrzyma dzielnie cały proces kulania się Gwiazdy po łóżeczku, ale sama bardzo zmarzłam wracając wcześniej z pracy, więc brak kołderki wydaje mi się okrutny), wręczam Kłapoucha, włączam kołysanki i kładę się na materacu obok łóżeczka. 

Z perspektywy podłogi widzę jedynie szaroniebieską kołderkową masę przetaczającą się po łóżeczku, z jednego kąta w drugi. Szurając przy tym i szeleszcząc swoją kołderkowatością.

Szu-szu, szu-szu, szuuu...

Nagle masa jakby spowalnia i wygląda na to, że wreszcie znalazła swoje miejsce. 

- Ewa, a chcesz, żeby mama posmyrała cię po stópkach? 

Szaroniebieska masa milczy, jakby się namyślała, ale już po chwili słyszę z jej wnętrza: szu-szu, szu-szu...

I nagle, spomiędzy szczebelków, z szaroniebieskiej masy wyskakuje w moim kierunku stópka. 

No, wiem co to oznacza. Wyciągam więc rękę i zaczynam głaskać. Szaroniebieska masa tylko na moment nieruchomieje, ale zaraz słyszę znowu: szu-szu, szu-szuuu...

I już przy mojej ręce jest i druga stópka. Mam więc teraz dwie do wygłaskania. 

Bo szaroniebieska masa lubi smyranie po stópkach. Zresztą, kto nie lubi? :)

Brak komentarzy: