środa, 10 października 2012

Miesiąc, którego nie chcę pamiętać

Sam początek ciąży to mały pikuś. Nic w zasadzie nie widać, nic nie czuć, a jedyne co świadczy o ciąży, to brak okresu i dwa paski na obsikanym wcześniej teście ciążowym (zdałam! :)). Ale gdzieś tak na początku września zaczął się armageddon. Pewnego dnia poczułam się źle, zrobiło mi się potwornie niedobrze i tak już pozostało na kolejnych kilka tygodni. Wymiotowałam po jedzeniu, z pustym żołądkiem, po napiciu się wody/napoju/herbaty, nawet po zażyciu lekarstwa przeciwko wymiotom. Na nudności stosowałam takie osławione specyfiki jak herbata imbirowa czy rozgazowana coca-cola. Jedno mogę stwierdzić - być może komuś pomagają:) Ja natomiast spędziłam dwa tygodnie nie jedząc praktycznie nic (-5kg, świetna kuracja odchudzająca), leżałam tylko i starałam się nie ruszać, żeby mój żołądek za bardzo się nie zestresował.

Na szczęście wszystko powoli przechodzi, więc jestem już w stanie przeżyć dzień bez nagłych wizyt w ubikacji, ba, nawet dwa albo i trzy dni! Raz po raz coś mnie tam zestresuje (jak na przykład ostatnio - wizyta w sklepie, w którym zamawialiśmy półki na wymiar - nie wiem, czy to duchota, czy zapach drewna i kleju, ale nie wiedziałam, czy szybciej zemdleję czy zwymiotuję im tam na środku), ale da się żyć.

Czego nauczył mnie ostatni miesiąc? Otóż:

  • Już wiem, czemu niektórzy ludzie posiadają takie futrzaste chodniczki koło sedesów. Po prostu bardzo niewygodnie jest klęczeć na gołej posadzce :)
  • Jedna para spodni dresowych do chodzenia po domu to zdecydowanie za mało. Prędzej czy później zostaną obrzygane. (Mój Najdroższy Mąż kupił mi więc drugą parę - najbardziej różową z różowych:))
  • Kto normalny produkuje preparaty witaminowe dla kobiet we wczesnej ciąży w postaci wielkiej piguły?! Przecież żadna normalna posiadająca odruch wymiotny osoba nie połknie czegoś takiego. W aptekach można kupić tylko takie wielkoludy, nie ma niczego w małych tabletkach, syropie czy w postaci herbatki. No już nawet czopki bym przeżyła... Luka na rynku, luka. 

2 komentarze:

Di pisze...

Dresik jest czerwony:)

Agata pisze...

Buraczkowy! :)