Dawid dostaje rolę głównego bohatera/samca alfa (Sully - "Potwory i Spółka", Simba - "Król Lew").
Ewa przydziela sobie rolę najlepszego przyjaciela głównego bohatera (Mike - "Potwory i Spółka", Timon - "Król Lew").
Ja otrzymuję "to co zostanie" (Boo - "Potwory i Spółka", Pumba - "Król Lew").
Dawid: "Ewa, bawimy się w Auta. Kim ja jestem?"
Ewa: "Zygzak MacQueen" (do przewidzenia)
Dawid: "A ty, kim jesteś?"
Ewa: "Złomek!" (do przewidzenia)
Dawid: "A mama?"
Ewa: *cisza*
Ewa długo nie miała pomysłu na to, jaką rolę mi przydzielić. Dawid postanowił podsunąć jej jakieś pomysły:
Dawid: "Ewa, a może mama będzie Heńkiem?" (taki wredny kombajn, wielki i ciągle wściekły)
Ewa: "Nie!" (no, chociaż coś)
Dawid: "A może Marian?" (ciapowata ciężarówka, która zgubiła głównego bohatera na autostradzie w drodze na wyścig)
Ewa: "Tak, Marian!"
I w ten sposób stałam się Marianem. Dawid sam się chyba nie spodziewał, że Ewa będzie przez resztę dnia w ten sposób się do mnie zwracać.
Wieczorem żegnałam się z Ewą, daję jej buziaka i mówię dobranoc.
Ewa: "Dobranoc Marianku!"
Ja: "No hej, ale jak to, ja tak nie chcę!"
Dawid (postanowił mi pomóc, widać sumienie go ruszyło): "Ewa, powiedz tak: dobranoc mamusiu!"
Ewa: "... Dobranoc Marianku!"
Wydziedziczę ją, jak nic.
A tak w ogóle to mam wrażenie, że oni trzymają wspólny front częściej, niż mi się wydaje. Wczoraj na przykład Ewa uparła się, żebym to ja z nią wieczorem została, mimo, że była kolej Dawida. Dopiero później przypomniałam sobie, że słyszałam, jak Dawid mówił: "A jakbyś dzisiaj szybko zasnęła, to tata zdążyłby jeszcze obejrzeć drugą połowę meczu". Przypadek?