Niestety, nie udało nam się dociągnąć do terminu, młoda postanowiła wyleźć cztery tygodnie wcześniej. Prawdopodobnie pobiła przy tym rekord prędkości - ledwo żeśmy zdążyli do szpitala:) Od odejścia wód i pierwszych skurczy do pojawienia się Cytryny "po właściwej stronie" minęły zaledwie dwie godziny. W sumie się cieszę, oszczędziło mi to sporo bólu, z drugiej jednak strony na porodówce było dosyć nerwowo, bo wokół mnie biegało pełno pielęgniarek, położnych, salowych i lekarzy, którzy próbowali w pół godziny wykonać wszystkie te czynności, na które zazwyczaj mają kilka ładnych godzin:) No i okazuje się, że jak poród krótki, to jednak swoje później w szpitalu trzeba odsiedzieć - Cytryna najpierw straciła sporo na wadze, a później wylądowała z żółtaczką w inkubatorze. Tak więc wypisali nas dopiero po tygodniu, święta przyszło spędzić nam w szpitalu:)
Ale po trzech tygodniach mamy już następujące osiągnięcia:
- po ok. półtora tygodnia przysypiania przy jedzeniu i ogólnego niezainteresowania posiłkami, Cytryna stała się żarłoczna. Powiem więcej, stała się ŻARŁOCZNA :D
- w związku z powyższym, przybiera na wadze w tempie ekspresowym, nawet 80-100g dziennie:)
- kupy też potrafi zrobić... spore:D
- pozbyła się też pępka
- zaliczyliśmy pierwsze wylegiwanie się na tarasie i pierwszy spacer. Uwielbia spać na powietrzu:)
- a dzisiaj zaczęła podnosić główkę:)
Zdolną mamy córkę, nie? :)
1 komentarz:
A za tydzień będzie siedziała ! Toszsz to szoook... Panie...
Prześlij komentarz