W ramach walki z kaszlem Dawid serwuje nam syrop - małą łyżeczkę Gwieździe i dużą łyżkę mnie. Syrop jest okropny, niby słodki, ale jednak z gorzkawym posmakiem. Ja swoją porcję połykam w minimum trzech podejściach, krzywiąc się i patrząc z wyrzutem na Dawida. Ewa swoją porcję bierze na raz, później oblizuje do czysta łyżeczkę, po czym też patrzy z wyrzutem na Dawida. ŻE NIE DAŁ WIĘCEJ. Po czym dopomina się głośno kolejnej porcji, a gdy spotyka się z oporem, zaczyna ryczeć i przychodzi do mnie się poskarżyć. Tak Grzybku, rozumiem Cię, ja też nie jestem z tej sytuacji z syropem zadowolona:)